gorycz w ciele i w myślach, senność i wszystko trudne,myślałem że dzisiaj minie, ale zmora trzyma mnie, nie za mocno, ale trzyma.
Śnieg pada, duże płatki, najpierw rzadki, potem gęstnieje.
Pól dnia przespałem jak niemowlę. Teraz coś skubię przy książce dla dzieci i felietonie do Przeglądu. O 18.40 Superstacja.
Kuba utknął w korku, bo śnieg zasypał Warszawę, bylem gotów sam ze sobą poprowadzić program, chociaż byłem ledwie żywy, drugi mój pomysł by ze mną rozmawiał Marek, kierowca stacji, super mądry facet. Kuba jednak wymyślił, że będzie rozmawiał ze mną przez telefon. I tak było, a w przerwie przybył do studia.
Wczoraj na chwilę i przypadkiem wszedłem w I program TVP. Ale szambo. Dowiedziałem się, że Szymborska napisała wiersz o Stalinie , Kapuściński był ubeckim kapusiem, a Leszek Kołakowski jest winny mordowania żołnierzy wyklętych. Propaganda stanu wojennego to pestka. Już bardziej 1968 rok.
Franio przed zaśnięciem skarży się. „Bo Antos mnie ciągle kaze ucyć się, a ja przecies mam skołę.” Rzeczywiście Antos ma fijoła na punkcie uczenia innych, sam raczej niechętnie. Ostatnio egzaminuje Frania ze znaków drogowych .
Po pierwszej w nocy wychodzę z domu zapalić staruszka Citroena, by nie padł mu akumulator. Bajeczna zima, śnieg jak dopiero co ubita śmietana. Wszytko nim otulone. Aż żal wracać do domu.