Używać populizmu, grać populizmem, wyciskać z niego wszystkie soki, to świetnie potrafi prawica. Tak było też w Europie lat 30 XX wieku Liberałowie i demokracji tego nie potrafią i chyba dobrze to o nas świadczy, uczono nas od dziecka, że podłości nie wolno zwalczać podłością, kłamstwa kłamstwem, bo wtedy sami stajemy się podli. Czy to jednak nie odnosiło się do czasów, gdy nie było mediów społecznściowych. Mamy wiele wad i slabości, ale nie jesteśmy podli, źle nam się kłamie i dlatego będziemy przegrywać z populistami, wiemy o tym i ciemno widzimy przyszłość.
Mój syn Antek, ma już 18 lat i zdał na politologię, jest niestety symetrystą politycznym, młodszy czternastolatek za to nie lubi imigrantów, szczególnie Ukraińców. Mogę więc w domu obserwować jak rodzą się takie poglądy, rodzą się one z chaosu i zgiełki Tik Toka, You Tuba, Twittera, z tego chaosu bałaganu, z krótkich, nie pogłębionych obrazków i informacji. Wychowanie, co się mówi w domu ma coraz mniejsze znacznie, autorytetem jest wirówka sądów i ułamków w sieci. A łudziliśmy się, że łatwość zdobywania informacji spowoduje, ze będziemy mądrzejsi. Nic z tego.
Polaków i Żydów wiele łączy, nie tylko dawne sąsiedztwo, łączy nas potężna skłonność do autodestrukcji. Widać to teraz w Izraelu, widać w historii Żydów, zaczyna być widoczne znowu w Polsce, jak wiele o tym mówi nasza przeszłość. Konstytucja 3 maja przyszła za późno, obyśmy nie mówili, ze wybory parlamentarne 15 października wygraliśmy za późno.
Dzwoni Piotr, jak dzwoni w ciągu dnia, to wiem, że jest źle. Ma znowu głęboką zapaść, to zaczyna się powtarzać kilka dni. To jest nowość, że tak często. Nie znosi szpitali, lekarzy, a jedno i drugie jest mu niezbędne. Błagam go był dał się zapudłować w szpitalu, spędza tam zwykle tylko trzy dni , co to jest trzy dni, to można przeżyć nawet w lochu. Gdyby nie był tak dobrym artystą, nie miałbym do niego tyle cierpliwości. Ale zaczyna mnie złościć jego autodestrukcja, on nawet nie wie co mu właściwie dolega, nie zainteresował się tym. A ja nie jestem psychiatrą, już męczy mnie granie tej roli. Powinien mieć psychiatrę profesjonalistę w Sztokholmie, a nie ma, bo nie lubi lekarzy.
Franek po południu wyruszył na miasto, na rowerze, tym razem sam, gdzie on nie był, wśród wieżowców na rondzie Daszyńskiego, nawet w Arkadii. A był takim spokojnym, nieśmiałym dzieckiem. Wrócił wieczorem, w domu potem podnoszenie sztangi. Zasypia zwykle o trzeciej, tyle ma zajęć.
Gdyby nie Internet, nigdy nie wiedzielibyśmy ilu jest durniów i szaleńców na świecie. Nawet w pobliżu.