wtorek

Powrót w tradycyjnym przedziale, w upał, bez klimatyzacji, ratowała mnie lektura dziennika Zygmunta Mycielskiego. Łatwiej znieść własne życie, jak się jest w czyimś.

Franek pod naszą nieobecność miał za naszą zgodą gości w dzień i w nocy, trzech kolegów. nabałaganili ale niczego nie zniszczyli. Franek przed ich przyjściem zdjął ze ściany w salonie obrazek, taki ludowy, góralski malowany na szkle, o tematyce religijnej, bardzo piękny, żeby koledzy nie wiedzieli. Nie mogę go wybadać, czy to z powodu religijnej treści. Inna sprawa, że ja będąc w jego wieku zdjąłem ze ściany w swoim pokoju krzyż z Chrystusem, gdy miał do mnie przyjść kolega, wiedziałem, że ateista. To był największy akt tchórzostwa i konformizmu w moim życiu. Za wiele butelek po piwie nie było w koszu, ale prawie nie spali w nocy, tyle było atrakcji.

W wielkim śmietniku Iternetu są czasami perełki, tak napisał nieznany mi Bartosz Scheuer, mistrzostwo sarkazmu: „ Na granicy są już członkowie Ruchu Oborny Granic, Konfederacji, PiSu, Korony Polskiej, Suwerennej Polski, Klubów Gazety Polskiej, Rodzin Radia Maryja, Rycerzy Maryi i kilku klubów kibica. Brakuje tylko imigrantów, ale w tej sytuacji ich obecność byłaby już zbędną ekstrawagancją.”

Do radia na Malczewskiego, audycja w pierwszym programie o „Trąbie powietrznej”. Jadę autobusem i metrem, rzadko jadę metrem, więc trochę uczucie, jakbym był nie w swoim mieście. W wagonie wszyscy z jednym wyjątkiem, jak Narcyz w lustro, patrzą w ekrany komórek. Ten wyjątek czyta książkę, co niemal mnie wzrusza. Mam książkę w plecaku, ale też wyciągam komórkę.

PODYSKUTUJ: