jedwabny dzień, gdyby tak przez cały rok mogło być słońce, odrobinka chmur i 26 stopni. W Czytelniku, najpierw dwie godziny w gabinecie prezesa. W tym gabinecie w latach 40 urzędował Jerzy Borejsza, bez niego nie byłoby mnie. To on przeznaczył dla literatów dom na Iwickiej, w tym domu zostałem poczęty, w pokoju wtedy z widokiem na pola. Mówię, ( po dwóch godzinach, Marian niezwykle rozmowny), „a teraz posłuchaj, przygotuj się na najgorsze. ” Biorę oddech. „Chcę u Ciebie wydać wybór wierszy.” Patrzę czy nie ma zawału – nie ma. Myśli, myśli po czym mówi, „w porządku”, teraz kilka komplementów, i że skoro jestem członkiem Zaiksu, postara się o ich wsparcie finansowe . A druga propozycja, łatwiejsza, „mam prawie gotową książkę pt „Rok szczura”. Rok 2016 straszny rok, PiS doszedł do władzy, a ja pogrążałem się w piekle depresji.” Prześlij mi, mówi.
Potem na dole przy stoliku, czyjeś imieniny więc wino, rzadko mi smakuje, a teraz smakuje. Z Krysią Koftą, bardzo szczerze o tym jak trudne jest małżeństwo, a ja naiwny jej męża zawsze uważałem za anioła, podobnie jak moją Ewę. Jest Rafał Skąpski, on ma wpływ na dotacje Zaiksu, więc to dzisiaj dobre towarzystwo. Ktoś podchodzi, wita się, oczywiście nie poznaję, to Włodek Leszczyński z Luksemburga, kochany człowiek, wiózł mnie z brukselskiego lotniska do Luksemburga a w kilka dni potem na powrót. Miałem w Luksemburgu spotkania autorskie. Bardzo z nim serdecznie. Pozdrawia mnie Joanna Kluzik Rostowska, którą przecież znam tylko z ekranu telewizora a w pobliskiej księgarni ściska dłoń, też znany tylko z telewizji Maciej Gdula, kiedyś socjolog, teraz polityk, wiceminister nauki.
Dwa telefony, Paweł Gajowniczek, na początku nie usłyszałem nazwiska i rozmawiałem z nim z dystansem. W sprawie odznaczeń, jakie mam i jakie bym chciał mieć. Nie wiem jakie mam. A mogę więcej nie mieć, fatalnie, że coś przyjąłem z ręki Lecha Kaczyńskiego. On dzwoni w imieniu dawnego „Tygodnika wojennego”, pisma podziemnego z czasów Jaruzelskiej okupacji. Pod koniec rozmowy proszę jeszcze raz o nazwisko. I całe szczęście, że poprosiłem. Aż krzyknąłem, „Paweł to ty!!!”. Kuzyn mojej pierwszej żony, byliśmy blisko w czasie wielkiej konspiracji stanu wojennego, Paweł był człowiekiem gorliwym, walecznym, potem wyemigrował do Norwegii, stał się ważnym specem od ruchu samochodowego w Oslo. Od tylu lat nie dawał znaku życia, myślałem, że umarł.
Na pewno spotkamy się.
Dzwoni Filip Wyganowski, syn Stasia, pierwszego prezydenta Warszawy po 89 roku. Mieszkańcy Iwickiej. Ojciec piękny i szlachetny człowiek, umarł w wieku niemal stu lat. Filip, kolega z podwórka, gangster, potwór. Głos zmieniony nie do poznania, głos człowieka chorego, mówi; „jestem w szpitalu po przeszczepie wątroby. Żyję w biedzie. Byłem u Pietrzaka, poradził mi by starać się o dodatek kombatancki. Pomóż, napisz, że działem w podziemiu. Jest taka pensja dla „kombatantów” Myślę, gorliwy pisowiec musi się powoływać na Pietrzaka, Pietrzak potwór i Filip potwór. Ale jednak żal mi go, słyszałem, że prawo polskie i francuskie dobrało mu się do skóry, jest po wielu procesach, cud, że nie siedzi , ale jest zupełnie goły. Cud? A może to, ze Filip znał i zna wszystkich, słynnych gangsterów , ale też polityków. Mówię, że się zastanowię. Ale przecież nic nie wiem o jego konspirowaniu, to pewnie blaga jak wszystko co mówi. Dzwonię do Kuby, jego brata, jest przeciwieństwem Filipa, uczciwy, prawy , słynny projektant biżuterii. Ciekawa rozmowa, ale nie do powtórzenia. Kuba mieszka w małej wsi blisko Kotliny Kłodzkiej, mówi, że tam przepięknie , zaprasza , ma drewniany domek dla turystów, nam odda go za darmo. Myślę taki dzień, co będzie dalej.
W domu list na messengerze w od Piotra Perczyńskiego z Holandii, naukowiec humanista , bardzo cenię jego jasny umysł, wrażliwy na literaturę. Wiele serdecznych słów, jest pod dużym wrażeniem „Epoki wymierania ” . Wymienia wiersze, które najbardziej mu się podobają. To ważne dla mnie, bo mój wybór jeszcze otwarty.
Kartka od Janusza Kostynowicza, poeta, przyjaciel poetów i wsparcie dla nich, koperta jakby z innego wieku i Janusz jest z innego. Towarzyszył żonie, która była u dentysty, wziął do ręki „Zwierciadło”. Trafił na mój pierwszy felieton z serii „Okno z wierszem” , „okno” z wierszem mojego ojca. Ogromnie chwali ten pierwszy felieton i pomysł, muszę mu przesłać dwa następne.
Telefon od Krysi Kofty, „Lira” chce wydać jej dzienniki, poleciłem jej to wydawnictwo, i ją w wydawnictwie. Wszędzie gdzie indziej jej dzienniki były odrzucane. Krysia w euforii. Ileż jest niepewności w pozorach jej pewności siebie. Drobinki jej szczęścia spadają na mnie jak konfetti.
Z Piotrem Krosnym ze Sztokholmu, on jak zawsze w rozpaczy, namawiam go by zabrał się do malowania. Obiecał, że się zabierze . Mały spór z Ewą, bo nie chce by prostytutka Piotra wisiała w naszym salonie, a ja uwielbiam ten obraz, niedawno powieszony. Ma wielką moc.
Ewa kupiła mi ładne krótkie spodenki. Ale moje nagie nogi niezbyt piękne. W domu przez cały dzień spokój i pokój co rzadkie
Piszę do Claudii Bull, z podziękowaniem, za to, że wiersze Miłosza mogą być publikowane za darmo.
„Zwierciadło ” przesłało jeszcze umowę do prawnika. Radość, że udało mi się uwieść panią Claudię.
Co jeszcze dobrego…obym przespał tą noc, bo jutro do Kazimierza nad Wisłą.