wtorek

budzę się po nocy cudem przespanej; Nasen , musli , melisa, pełen myśli jakie głupstwo zrobiłem. Próbuję zamęt w głowie pokryć pisaniem…na dodatek problem ze „Zwierciadłęm”, nie mogą płacić za prawa autorskie. Mam więc spętane nogi. Mój wyścigowy koń w „Oknie z wierszem” szybko nie pobiegnie.

Wczoraj u mojej rodzinnej lekarki, mam szczęście, niezwykle kompetentna, miła i serdeczna osoba. Sprzyja mi oczywiście to, że daję jej swoje ksiązki…I nie bez znaczenia, że nowa przychodnia tak blisko, mała, biała i czysta, nie ma tłoku.

Aktywnością próbuję pokryć stres i niepokój, telefon do Barbary, szefowej pobliskiego Wawerskiego Centrum Kultury. Znamy się dobrze, może mi zrobi autorskie spotkanie wokół „Alfabetu”. I telefon do Czarnej Owcy, proponuję im wydanie drugiego poprawionego i poszerzonego „Osobistego przewodnika po depresji”, opublikowanego kiedyś w „Zwierciadle”. Nakład nie był duży , nie było dodruków, a temat zdaje się niezwykle nośny. Od wielu czytelników miałem entuzjastyczne głosy na temat tej ksiązki. Na spotkaniach autorskich zawsze kilka osób ją kupuje, sami mają depresję lub ktoś bliski.

Od wielu lat nie płynął we mnie tak silny strumień niepokoju. Dzwonię do przyjaciela by zapisał mi xanax. Kiedyś byłem zakochany w xanaxsie Podróże po aptekach, nie ma tego typu, więc proszę go o inny, nie mogą wydać, kolega przesyła mi kod w kilka minut. Kupuję . Jak narkoman drżącymi rękami rozpakowuję opakowanie i łykam. Jak ulga. Mam nadzieję, że to tylko kilka dni, że dopłynę do brzegu.

Podciągnąłem kilka tekstów, mam już felieton do „Przeglądu” i prawie gotowy do Zwierciadła, o Czechowiczu z jego wierszem. Do „Przeglądu muszę wysłać jutro, Do Zwierciadła do 10 sierpnia. Więc jeszcze go popieszczę.

Anna bez zapowiedzi wykonała niezwykłą pracę na którą nie miałem siły, miałem na to psychiczny blok. Datowała wszystkie moje felietony z roku 2016 pisane dla „Przeglądu” , w pliku gdzie je archiwizowałem nie wiem czemu, nie było przy nich dat. A mają one przeplatać mój blog z tego roku, strasznego roku, z „roku szczura”. Więc daty felietonów bardzo potrzebne. Nadal nie jest pewne, czy ta plecionka w książce niezbędna, czy nie jest to sztuczny zabieg. Czy nie lepszy sam blog. Zbyszek, który nocuje u nas jutro, czytał „Rok szczura” w tej niegotowej postaci i bardzo mu się podoba ta przeplatanka. Teraz jeszcze czekam na opinie Ani. Sam jestem w niepewności.

Jak ważna jest empatia. Tylko Franio mnie na chwilę przytulił, ale zaraz potem znowu pogrążył się w otchłaniach Internetu.

PODYSKUTUJ: