stolik w Czytelniku, wcześniej u Mariusza, redaktora z którym jestem blisko, pomaga mi znaleźć spadkobierców Iwaszkiewicza i Świrszczyńskiej. A na marginesie…kolejny list od Pani Claudii z Londynu, z agencji, która ma prawa do dzieł Miłosza, kolejne idiotyczne pytania. ( chce użyć wiersza Miłosza i jego przekładów w swoim felietonie „Okno z wierszem”) Muszę użyć całej swojej osobistej kultury by Claudii nie napisać ” fuck off”. Może tylko napiszę jaki ma rozmiar buta naczelna „Zwierciadła” i ile ma wzrostu, sporo. Stolik, sto lat dla kogoś kto ma imieniny, hałas na całą restaurację, źle to na mnie działa. Krysia Kofta zrobiła z tego stolika swój dwór i nim zarządza. Zaczyna mnie to drażnić. Podchodzi do mnie prezes Czytelnika, kładzie mi gorąca dłoń na ramieniu i mówi „Mistrzu , cokolwiek mi przyniesiesz, wydam Ci” . Mówi to już po raz drugi. Stawia mnie w trudnej sytuacji. Mam do wydania wybór wierszy, ale przecież wiem, że to go unieszczęśliwi. Wydawcy jak ognia boją się poezji. A nie chce mu sprawiać przykrości.
Mecz Polska Francja, wydręczony remis, wielki triumf, jakbyśmy zdobyli Paryż, a przecież i tak odpadamy z mistrzostw.
Na siłę piszę wiersze, ale zszedłem z poetyckiej ścieżki i błądzę we mgle. Lęk, że na nią już nie wrócę. I żadnego pomysłu co nowego pisać. Jedyne pomysły to wybory wierszy, opowiadań, reportaży i „Rok szczura”- blog z czasu piekła depresji.
ale
wysłałem do „Liry” niewielki tom opowiadać „Trąba powietrzna”, Marek od razu odpowiada, da odpowiedź w ciągu miesiąca. Od razu czuję, że jest profesjonalistą. Mam jeszcze około 200 stron opowiadań na drugą książkę „Raju nie będzie” , ale wydaje mi się słabsza. Może walczyć o nowe dobre opowiadania do tej książki, wyrzucić słabsze.
Zbyszek dzwoni, że widział w księgarni w Sopocie w książkę „Alfabet polifoniczny”, dobrze wyeksponowaną. Jest nadzieja, że nieźle się sprzeda, bo na bardzo dobrze nie liczę.