wczoraj na obiad do Iwonki i Pawła. Okropne rzeczy porobiły się z Czarną Owcą, z wydawnictwem, które już przestało być Pawła. Paweł znowu mówi tak niewyraźnie, że nie można go zrozumieć. Ale głowa mu pracuje, wyszeptał, że przeczytał „Doktora Faustusa ” Tomasza Manna. Nie dał bym już rady, czas płynie tam za wolno, a nasz obecny za szybko. Potem w drodze na lotnisko wpadają K i M, lecą na Islandię, gdzie teraz pracują. Zdumiewający wyjazd. W Polsce prowadzili firmę konsultingową, tam ona jest sprzątaczką w hotelu, on coś robi w magazynie. A przecież nie są już tacy młodzi. Chłopcy szaleli z synem gospodarzy, wyszli na dwór, wrócili mokrzy.
Iwona poczęstowała mnie suszonymi świerszczami, kupiła torebkę w Carefourze. Na torebce napis „chrupkie świerszcze” . Musiałem się jednak przemóc. Niezłe, potem jednak zdawało mi się, ze wąs jednego utkwił mi w gardle. To jasne, że powinniśmy jadać robaki, byle nie karaluchy, tu bym się nie przemógł. Wedle PiSu Unia chce zmusić Polaków do jedzenia robaków, a politycy opozycji doprowadzą do tego, że zamiast schabowego, Polacy będą jeść kotlet z robaków. PiS bazuje na ludzkiej głupocie i tą głupotę mnoży.
Iwona bardzo zazdrości mi nogi, że tak szybko doszedłem do siebie. Ona miała operację trzy miesiące temu. U niej mimo pilnych ćwiczeń, fizjoterapeutki kilka razy w tygodniu, to wszystko szło o wiele wolniej. Nadal boi się iść na spacer bez kul. To śmieszne, ale trochę jestem dumny, że tak dobrze sobie radzę.
Prze te dni napisałem dwa opowiadania, ale chyba cherlawe. Może wzmocnią się z czasem?
Z Franiem na spacerze w lesie, kule już mi właściwie przeszkadzają. Franio ma widzę masę różnych informacji o świecie z Internetu, ale nie za bardzo to mu się układa w całość.