śnieg najpierw prószy, potem duże płatki. Zaraz do Wawerskiego Centrum Kultury, spartolili poprzednie nagranie i trzeba jeszcze raz. Nie chce mi się, powtarzać własne mówienie zawsze niezręcznie. Ale to wyjście z domu i jakieś bodźce…Za mało ich mam w czas zarazy.
Nagranie w dużej pustej sali widowiskowej. Trochę byłem senny i zapomniałem tytułu mojej książki o depresji, dziura w głowie albo początek miażdżycy, sprawdziliśmy w internecie, „Osobisty przewodnik po depresji”. Jeśli to mogłem zapomnieć, to wszystko mogę zapomnieć. Ale rozmowa poszła dobrze. Chciałem w finale przeczytać wiersz „Przytul się do mnie”, a nie miałem tomiku, ale w ciągu sekundy znalazłem go w google. I przeczytałem.To jednak niezwykłe.
Wysyłam felieton do Przeglądu. I już muszę myśleć o następnym.