wysyłam felieton do Przeglądu.
Na rowerze do Międzylesia. Na zakupy. Lubię te małe wyprawy.
Podczytuję książki o Zakopanem, jako juror zakopiańskiego konkursu. Niewielki wybór. Ale wraca czasami dawna magia Zakopanego i Tatr, dzisiaj zadeptana przez tłumy.
Dzwoni Wiesiek Uchański, przyjaźnił się z Pilchem, był na pogrzebie. Jurek umarł nagle, nie zawał. Po latach, kiedy nie mógł chodzić wstał i chodzić zaczął, dreptać z chodzikiem, wtedy to się stało. A niemal wczoraj graliśmy razem w piłkę nożną.
Cytat z mojej książki”Mimo wszystko”, w którym cytacie najcenniejszy jest cytat.
Autobiograficzna książka noblisty Vargasa Llosy „Jak ryba w wodzie”. Kiedy przed laty spotkałem Llosę w Polsce opowiadał mi o tej książce. Ładny człowiek, nie tylko przystojny, ładny również duchowo. Uczciwy w przyznawaniu się do swoich grzechów i słabości. Był wtedy pokaleczony po przegranej z Fujimori, mówił mi o nim okropne rzeczy, co przyjmowałem z małą rezerwą – nie mieściło mi się w głowie, że Japończyk, który jakimś cudem zostaje prezydentem Peru, może być łajdakiem. Po latach okazało się, że Llosa miał rację. Ostrzegam, że książka jest przegadana tam, gdzie pisarz relacjonuje swoją przygodę z polityką. Jakby nadal nie doszedł do siebie i brakowało mu dystansu. Wdaje się w szczegóły, które brzmią kuriozalnie, jakby Polak opisywał detalicznie Peruwiańczykom konflikty między PO i PiS-em. Jest jednak w książce kilka znakomitych i głęboko przeżytych diagnoz, czym jest choroba polityki.
„Dokonałem deprymującego odkrycia. (…) Rzeczywista polityka polega prawie wyłącznie na manewrach, intrygach, konspirowaniu, na układach, paranojach, zdradach, wyrachowaniu, niemałym cynizmie i wszelkiego rodzaju żonglerce. Zawodowego polityka, bez względu na to, czy pochodzi z centrum, z lewicy czy z prawicy, naprawdę mobilizuje, ekscytuje i utrzymuje w aktywności realna w ł a d z a: dojść do niej, utrzymać ja, jeszcze raz zdobyć, i to jak najszybciej. Wielu polityków rozpoczyna swą działalność z pobudek altruistycznych – chcąc zmienić społeczeństwo, osiągnąć sprawiedliwość, pobudzić rozwój, wprowadzić zasady moralności do życia publicznego. W pospolitej i trywialnej praktyce, jaką jest codzienne uprawianie polityki, piękne cele znikają, zamieniają się w zwyczajne frazesy (…) I w końcu to, co opanowuje polityka bez reszty jest tylko żarłocznym i niepohamowanym apetytem na władzę. Ten, kto nie jest w stanie odczuwać obsesyjnej atrakcyjności i niemal fizycznej żądzy władzy z trudem potrafi zostać skutecznym politykiem sukcesu”.