środa, już 2025 rok

U Iwonki i Pawła, on wielki biedak z parkinsonem, który czyni złowrogie postępy. Ledwie się rusza, coraz trudniej go zrozumieć gdy mówi. Ale umysł żywy, czyta teraz Prousta. Czterech chłopaków, w tym dwóch naszych, w serdecznej komitywie, po północy puszczanie fajerwerków w pobliskim parku. Zakupił je Franio i to on podpalał lonty. Tłum mieszkańców z pobliskich bloków, piękne przedwojenne, robiło to samo. Biedne psy. Ale kot Felek, rasa angielska zniósł to dobrze, wielkie okrągłe żółte oczy, srebrny i puszysty. Włączono mu w tv specjalny program dla kotów, nie miałem pojęcia, że coś takiego istnieje, na scenie ekranu ptaki, ćwierkają, śpiewają, dziobią pokarm, fruwają. Kot obserwuje, słucha czujnie, czasami próbuje łapką sięgnąć ptaka, podobno może tak czatować godzinami. Siedzieliśmy do 4,30 , gdy jedziemy do domu, miasto już puste, tylko w niektórych oknach palą się światła, jedziemy wzdłuż Wisły, pięknie oświetlone mosty, Zamek Królewski, stare miasto.

Iwona opowiadała sprząta u nich Tamara, Ukrainka, po studiach politechnicznych, ostatnio przyszła uszczęśliwiona, jej syna wsadzili na dwa lata do więzienia. Cudowna wiadomość. Nie wezmą go do wojska. U sąsiadki sprząta inna Ukrainka. Jej syna wyciągnęli siłą z autobusu, wrażliwy, delikatny chłopak, zawieźli do obozu szkoleniowego i wysłali na front. Okrutny absurd tej wojny. Skoro nie można jej zakończyć sensownie, to może się da bez sensu.

PODYSKUTUJ: