śniło mi się, że byłem w szpitalu psychiatrycznym, nawet sny są przeciwko mnie. I czuję się nędznie, ciągnie mnie do łózka, a łańcuchy trzymają przy komputerze. Kończę felieton do Przeglądu, to miłe jak tekst już prawie jest i widać, że żyje.I zaraz będzie można go wypuścić z rąk jak ptaka.
Ewa u ojca w szpitalu, w Grójcu. Przychodzi czas gdy chorują i odchodzą rodzice. Nie powinniśmy tego robić własnym dzieciom. Wstrząśnięta chamskim zachowanie lekarza. W normalnym kraju powinien być od razy zwolniony z pracy.
Większość dnia przespałem. Kładę się i powtarzam jedno miłe wspomnienie po sto razy i zasypiam. Budzę zawsze w poczuciu malej katastrofy.
Rozpalam ogień w kominku, trzymam Antosia za rękę kiedy odpływa w sen.