dzień w domu….wpada na chwilę M., dawno nie widziany, uruchamia mi drugi samochód, coś powie, zawsze coś ciekawego. Wozi ważnych ludzi ze wszystkich opcji politycznych. Jest lęk PiSu przed kobietami. Tym mocniejsze powinny być nowe protesty.
Odzyskuję zegarek, który był w naprawie. Czas teraz płynie inaczej, jest jak uregulowana rzeka.
Zachwianie nastroju, wsłuchuję się w siebie jak mina przeciwpiechotna świadoma siebie. Może to chwilowe. Jutro pogrzeb mamy Ewy. A w piątek jadę do Piszu. Nie mogę źle się czuć. Te lęki ludzi naznaczonych przez depresję, nie mogą dziwić. To obawa przed powrotem do obozu zagłady.
Powieść będzie miała tytuł „Skurcz”. Ale tracę zapał i budzą się obawy, gdzie mnie prowadzą słowa i wyobraźnia. Mam już świat, ale nie wiem co ma być jego dramatem, innym niż nagi dramat istnienia. Dramat Polski? Chyba tak.
Deszcz stuka w dach, jakby chciał się dostać do środka.