straszny sen, jeden ze straszniejszych, a miewam bardzo straszne. Budzę się o 7, zwlekam się do telewizora, tu inny straszny sen stał się jawą.
Żyłem prezydenckimi wyborami Stanach, podobnie jak wszyscy moi bliżsi i dalsi znajomi. Sami byliśmy zaskoczeni swoimi emocjami. Jakby ważyły się losy świata. Teraz tylko zostaje nadzieja, że Trump nie będzie tak błazeński, zakłamany, chamski, niemądry i nieprzewidywalny jak się wydaje. Współczesny świat i bez Trumpa stał się nieprzewidywalny. Dla całej radykalnej prawicy na świecie wygrana Trumpa to wiatr w żagle. Jak PiS wygrał wybory Polska stała się brzydsza, teraz świat stał się brzydszy.
Do Elżbiety Ficowskiej, ma 82 lata, młodzieńcza, na fali wielkich sukcesów, stała się celebrytką srebrnej
łyżeczki z wygrawerowanym imieniem, niemowlę na wózku, bodaj z węglem wywieziono z getta. Bardzo się chwali, książką o niej, filmami o niej, tłumnymi spotkaniami. Swego dawnego męża Jerzego Ficowskiego uważa za genialnego poetę, z czym się nie zgadzam.( dobry tak) Nie szkodzi, jest bardzo fajnym człowiekiem i lubimy się.
Obok domu gdzie mieszka Boston Port z pyszni zupami rybnymi. Chcę kupić dwie na wynos. Rzuca się na mnie gruby właściciel wzruszony do łez. Bywałem tu wiele lat temu. Pamięta mnie, pokazuje oprawioną w ramki moją dedykację dla jego restauracji, nawet fajna, musiałem mieć chwilę natchnienia. Kręci ze mną filmik, robimy sobie zdjęcia. I daje mi zupy w prezencie.
Wsiadłem do autobusu, po czym zanurzyłem się w książce. Rzucam okiem za okno, mało widać bo zimno i gęsty smog. Jakieś domy, których nie poznaję, jakby autobus wjechał do hadesu. Patrzę na tablicę, to numer 523 a nie 525. Wyskakuję z autobusu, na początku nie wiem, gdzie jestem, gęsty mrok, poczucie zagubienia, ale po chwili zdaje mi się, że już wiem, wysoki szklany dom, tu kiedyś była redakcja Twojego Stylu. Na szczęście szybko przyjechał jadący w drugą stronę autobus o tym samym numerze, a potem zaraz 525.