dzisiaj zabieg. Najpierw labiryntem budynku, przez otwierane i zamykane specjalnym kluczem kluczem drzwi, do sali zabiegowej. Tam ekipa, którą już dobrze znam. Jowialny, brzuchaty anestezjolog. Podobna pielęgniarka…. Budzę się jak zawsze splątany, pogubiony, nie na swoim łóżku. Potem kilka godzin kiepskiego samopoczucia.
Jeszcze jeden zabieg w poniedziałek i koniec. I całe szczęście, bo mam już dosyć.