wysyłam felieton do „Przeglądu”.
telefon do Tomka Łubieńskiego , to nie było takie proste wybranie numeru…glos bardzo zmieniony, czasami trudno mi było zrozumieć, ale po jakimś czasie zaczął się czasami przebijać jego głos dawny. Gratuluje ma książki, nawet ponad miarę, chcę mu sprawić przyjemność. Opowiada, że całymi dniami jest sam, tylko rano i wieczorem ktoś przychodzi mu pomagać. Pisze na komputerze jednym palcem, i tak cud, że się nauczył, do choroby nie pisał na komputerze. Mówi, że książkę pisał sam, tym jednym palcem, fragmenty dyktował. Trochę wspominamy. Niepotrzebnie mu powiedziałem, że jadę do Zakopanego i że jestem w jury konkursu na książkę o Zakopanem. Zapomniałem, że on był przede mną w tym jury, i ja go niejako zastąpiłem, gdy uznano, że już nie daje rady. On uważa, że dałby radę … przykro mu się zrobiło i mi też. Niesłychana u niego ta wola życia i aktywności mimo wszystko, nadal taki łakomy wrażeń, ma 85 lat i ta straszna choroba.
Na poczcie, wysłać Tomkowi książki, które mu obiecałem. Bardzo chciał, chociaż mówił , że mało czyta, trochę stuka na klawiaturze, a tak to myślę, mówi.
Świetnie mi się pisze ten „Alfabet”, to był dobry pomysł, i nareszcie poczucie, że mam dobry temat. Opowiadania będę pisał niejako na boku. A wiersze na marginesie, ale ważnym.