znowu za późno zasypiam, za późno wstaję. Żal, że tracę taki piękny dzień.
zajrzałem do swoich zapisków sprzed dziesięciu lat. O ileż więcej wtedy pisałem, bardziej gęsto. Więc lepiej, pełniej. A teraz jakbym mniej doświadczał, mniej przeżywał. I to chyba nie tylko zaraza i mniejsza ilość kontaktów. Więc co? Przecież nie zgłupiałem. Może to brak pilności, jakiś rodzaj lenistwa i niesumienności.
Pusty dzień, ale wypełniony słońcem. Ogród wypełnia się zielenią. Wysłałem felieton do „Przeglądu”. Paweł po operacji, wiem,że się udała, ale nie odbiera telefonu. Skończyłem opowiadanie „Laska kaczka”. Znowu o starym człowieku, zanurzam się w tym temacie, bo zaczyna to być moje doświadczenie. Teraz może jednak coś z perspektywy dziecka. Czytam po raz drugi „Fajerwerki nad otuliną”, Łukasza Nicpana, piękna książka, jestem z nim w przyjacielskim kontakcie internetowym. Chcę o tej książce pisać do Zwierciadła. Nie jest łatwa do felietonu, bo mówi sama za siebie. Ma się ochotę tylko cytować. Łukasz, mój rówieśnik, wspólne lektury, doświadczenia historyczne, wspólni znajomi, też studiował polonistykę w Warszawie. Książka chyba wpadła w studnię, do tej samej do której wpadło kilka moich książek.