nie jest dobrze skoro zazdroszczę, tym którzy odeszli, że nich ich już nie boli.
Mam wrażenie, ze Andrzej Żuławskiego znałem dobrze, chociaż tak rzadko się z nim widywałem. Wielu jego filmów nie widziałem, wielu jego książek nie czytałem. Może to ta jedna z nim rozmowa jego domu w Wesołej, sporo lat temu.Przyciągał i odpychał. Uwodził i rzucał, twierdząc potem, że sam został porzucony. Miał talent do robienia filmów i pisania książek, ale sam go niszczył, bo nie miał wewnętrznego krytyka. I treść mu się wylewała z formy. A innych nie słuchał.
Nasz wspólny sylwester, u Agnieszki był Andrzej i Sophie Marceau…Stoimy we czwórkę rozmawiamy, Andrzej nagle mówi do mojej Ewy, jeszcze nie żony – jaka pani ładna.
Potem, kiedy była w ciąży Antosiem bardzo celebrował jej brzuch. I z jego kształtu wyciągał daleko idące wnioski, gdy chodzi o dziecko.
Powiedziałem mu kiedyś – tu nie potrafisz kochać. Tak, odparł. Ale nie mów tego nikomu,
Kiedyś gdy po jakieś rozmowie, pocałował mnie na pożegnanie, sprawdziłem ucho, czy je mam, czy go nie odgryzł.
Miałem do niego wielki żal o ta książkę 'Nocnik”. Mścił się na kobietach z którymi się rozstawał. Ale w tej książce są świetne fragmenty literackie.
Nie chciał robić filmów, brzydził się komercją i był tu bezkompromisowy. Po 15 latach milczenia zrobił film '”Kosmos”, Tadeusz Sobolewski w twierdzi, że dobry, a ja mu wierzę. Ciszę się, że dobry. Ale poza nim nie znam nikogo, kto by go obejrzał.
Takie okruszki wspomnień. A tak to jestem w udręce. I zazdroszczę Andrzejowi, że ma święty spokój.