Znowu na Plac Zbawiciela, dawno nie widziałem się ze Sławkiem, psychiatra. W kilkunastu zdaniach opowiedzieliśmy sobie o swoim życiu od czasu niewidzenia. Zawsze mnie zdumiewa, że jak się weźmie w ręce miniony czas i wyciśnie go, kapie tylko kilka kropel.
Czytam „Lapidaria” Ryszarda Kapuścińskiego, zebrane w jednym tomie. Pisałem o nich przed laty w Polityce, martwiłem się, że nie znajdę tego tekstu, w komputerze go nie mam. Znajduję wycięte strony z pisma w książce. Dobry tekst, aż się dziwię, że sam go napisałem. W dużej mierze krytyczny wobec tych luźnych zapisków. Pamiętam, że bałem się, że Ryszard się na mnie obrazi, zadzwonił i dziękował mi za ten tekst. Chcę o „Lapidariach” napisać na ostatnią stronę „Zwierciadła”.
Sprawa stała się głośna, nie była jeszcze, gdy pani Dorota Świercz do mnie napisała. Jej córka Zosia w wieku trzech lat, uznała, że jest chłopcem i że ma na imię Bartek.To było stanowcze, jakby ostateczne. Matka to uszanowała. Wplotło się to w wojnę jaka polska prawica toczy z LGBT. Jest dostępny na youtubie ciekawy film o tym. Mój wątek osobisty… matka Bartka obsługiwała mnie wiele lat temu bankowo w oddziale PKO BP na Puławskiej, jak zwykle w banku byłem spłoszony i bezradny, ja tego oczywiście nie pamiętam, od tego czasu czyta wszystko co napisałem. Cenię sobie takie koincydencje. Ale tu ważny jest dramat dziecka i matki, i kołtuństwo polskiej prawicy.