środa

samochodem do Płocka, słonecznie i zielono za oknami. Jestem chyba w Płocku po raz pierwszy, piszę chyba, bo już trochę żyję, trochę po Polsce jeździłem, a pamięć mam słabą. Poza tym Polska zmieniła się, czasami nie do poznania. Spotkanie w Książnicy, pełna duża sala, kilka klas z miejscowego liceum. Mam wykład o Herbercie. Byle nie nudzić, byle nie nudzić, myślę. I chyba nie nudziłem, bo czułem ich uwagę przez cały czas. W moje mówienie wtopione dwa fragmenty filmu o Herbercie. Ze wzruszeniem przypominam sobie tembr jego głosu.

Piękny widok na Wisłę, z wysokiej skarpy, obok zamku i katedry. Ten widok będzie ze mną długo .Oprowadza mnie po Płocku miejscowy poeta, Maciej Woźniak, chudy, wysoki, dziewiętnastowieczny. W finale oglądamy pomnik Broniewskiego, poeta tu się urodził, wielka głowa, jakby pofałdowana w sztandarze, autorem jest słynny rzeźbiarz Zemła.  Ale ten pomnik z lat 60 nie jest dobry, chociaż zyskuje przez to, że czuje się w nim nawarstwiony słojami miniony czas i sztukę lat 60, ten styl nagle się uwyraźnia i nabiera waloru zabytku. Przeglądam w internecie rzeźby Zemły, w latach 60 i 70 wypełnił Polskę swoimi pomnikami , najlepszy był kiedy nie rzeźbił na zamówienie, najgorsze jego „papieże”. Ciekawe czy zabrał się za Kaczyńskich, już jest sędziwy. Autor pomników, zawsze okrutnie zależny od mecenasa, czyli od państwa.

Na drzewach plakaty Obozu Narodowego, zapraszają na spotkanie. Wszędzie coraz ich więcej , poeta mówi, że nasi faszyści wciskają się już nawet do szkół.

Wracając utykam w warszawskim korku. Ratują mnie audiobooki.

PODYSKUTUJ: