o g 17 spotkanie ze mną w kawiarnio księgarni „Ogród”. Na razie jestem nieprzytomny, wziąłem kawałek Xanaxsu na sen, błąd, teraz jestem jak w wacie. Może minie ten stan do 17.
Wczoraj Kinga i Łukasz Korolkiewicz u nas, dawno nie widziani, tylko przelotnie na moim spotkaniu autorskim w Czytelniku. Malarz wybitny, ale udaje , że nie widzi swoich obrazów, które wiszą u mnie. Tak ja czasami nie mogę patrzeć na moje ksiązki już wydane. Łukasz trochę posunął się w stronę starości, ale po tym jak starzeją się rówieśnicy, jest starszy ode mnie o dwa lata, widzimy, że my sami pewnie też zmieniliśmy, czego nie dostrzegamy za blisko będąc siebie. Tyle lat się znamy, tyle serdecznych spotkań, tyle lat gry w tenisa, a taka gra to też zawsze spotkanie. Pytam, czy zagra, była długa przerwa po moich operacjach bioder. „Chyba już nie, mówi. Ogarnia mnie smutek, czyżby nasz tenis już spoczął na cmentarzu. Spróbujmy jednak, mówię? Waha się. No dobrze. Teraz sam siebie muszę przekonać, że jednak warto. To może być upokarzające doświadczenie.