obudziłem się i począłem od razu wsłuchiwać się w siebie, kim jestem, w depresji, płytkiej, głębokiej? Powlokłem się do łazienki, pod prysznic i tam stwierdziłem, że na szczęście w depresji płytkiej. A płytka daje szanse wyjścia na brzeg.
Deszcz, wizja, że przepłoszy ludzi i będą pustki na Targach Książki, ale są tłumy. Stosika obok Pałacu Kultury i we wnętrzach. O 13 jestem na stoisku Liry w Sali Ratuszowej. Podpisuje „Trąbę powietrzną”. Ustawiła się długa kolejka do stolika, czytelnicy z różnych epok geologicznych mojego życia. Dwie osoby przyjechały specjalnie po mój autograf z odległych miast. Byli też czytelnicy Przeglądu, zawsze mężczyźni i Zwierciadła,zawsze kobiety. W finale wydawnictwu skończyły się moje książki, nie przewidzieli, że będzie tylu chętnych. Kłopot, ale właściwie miły. Żal mi jednak było tych co odeszli z kwitkiem. Pojawił się Jurek Domaradzki, reżyser, nie widzieliśmy się od 30 lat. Czas poorał mu twarz, chyba głębiej niż mi. Od lat mieszka w Australii, gdzie robi filmy. I serdecznie z Felkiem Falkiem, Felek ma już więcej niż 80 lat, w świetnej formie, ale zauważyłem, że bardzo trzęsie mu się ręka z moją książką, zmartwiło mnie to.
Z jedną z czytelniczek.
Pyszny obiad w pałacowej restauracji, tym smaczniejszy, że na koszt firmy, czyli Liry. Jest Marek Jannasz , właściciel wydawnictwa, dosiada się kilka osób. Miło i serdecznie, ale ja już ledwie dycham, mam przecież depresję, a nawet płytka, powoduje, że gęste kontakty z ludźmi bardzo męczą. A czeka mnie jeszcze podpisywanie na stoisku Czytelnika, tym razem na wolnym powietrzu. Idąc tam obserwuję jak robotnicy układają w pocie czoła kostkę na placu miedzy Pałacem a muzeum, rodzi się piękny plac, ale mozolnie. Pomyślałem, my autorzy układamy z mozołem słowa jak klocki a oni kamienną kostkę.