sobota

dwa dni w Krakowie, gęsty czas, wiele spotkań z ludźmi, też to autorskie w dawnej synagodze na Szerokiej. Od razu z pociągu do pracowni Kasi Karpowicz. Na postoju taksówek dowiaduję się,że kurs na ulicę Sobieskiego a to blisko od dworca 80 zł. Więc mafia taksówkarska i miasto na to pozwala panie (nowy) prezydencie miasta. Znajduję kurs za 30 zł, też drogo, kierowca Gruzin. Lubię tą pracownie Kasi w starej kamienicy, z drewnianym schodami i z taką podłogą. wielki panoramiczny obraz szykowany na wystawę, która będzie wkrótce w Krakowie, potem w Łodzi. Kasia cudowna, zdolna, śliczna i mądra. Jestem dumny, że pchnąłem ją na drogę wielkiej artystycznej kariery, sprzedaje wszystko na pniu, nie tylko w Polsce. Była młodą dziewczyną, gdy zachwycony jej rysunkami i obrazami skontatowałem ją z marszandem Wojtkiem Tuleyą, brat słynnego śedziego. I tak to się zaczęło. Kasia byla na spotkaniu ze mną w starej synagodze, ktora jest własnością „Austerii”. Garsta ludzi, ale gorących, jest mężczyna, który przyjechał na spotkanie specjalnie z Tarnowa. No i jest moja kuzynka z Jerozolimy. Byla przypadkiem wtedy w Krakowie z częscią swojej licznej rodziny. Ma 88 lat i jest w znakomitej formie. Z nią spotkałem się też wcześniej w restauracji Ariel, a jeszcze wcześniej z Natalią z Ukrainy, ktora przetłumaczyla na ukraiński wiersze mojego ocja. I tam sie ukazały w książce mimo wojny. Boi sie o syna, że wezmą go do wojska. Podobnie jak boi się córka Karoliny, Orit, była z nami w restauracji, jej syn, 18 lat idzie własnie na trzy lata do armii. Na dodatek chce być w oddziale spejcalnym, był w nim jego brat Iftach, który teraz studiuje medycynę w Budapeszcie, ale wrócił na własne życzenie by brać udział w operacji w Gazie.

Nocuję u przyjaciół w ich domu, chociaż miałem pokój w siedzibie „Austerii” . Serdecznie, dobre jedzenie, sporo wina, rozmawiamy o polityce i kłpotach z dziećmi, mają dwójkę w tym samym wieku co moje. Ale oni mają córkę i wielkie z nią kłópoty. Tak, z dziewczynami teraz trudniej, bo rozyspał się dawny model grzecznej dziewczynki.

w piatek spotkanie z Bochenkami, przyjaciele ze Sztokholmu, od 13 lat w Polsce. Idąc z nimi do kawiarni na Kleparzu. wielki targ, spotykam Karolinę, po prostu dosłownie wpadam na nią, niesłychany zbieg okoliczości. Marcel ma 88 lat i pół, mówi mi o tej połówce jakby wiedział, że jak we wczesnym dzieciństwie, w tym wieku ta połówka waży. Krysia malarka ma lat 80. On laryngolog. Rozmawiamy też o Szwecji, która zrobiła sie nagle mało bezpiecznym krajem a sam pamiętam ją jako Arkadię. Przesadzili z tymi emigrantami

Potem łażę po starym mieście. Chcę pójść do Muzuem Czartoryskich, zamniete bo będzie noc muzeów. Wiec idę do Sukiennic,na targu dziesiątki stoisk z parującym jedzeniem, jakie zapachy! Przez pomyłke zamiast do galerii malarstwa, wchodzę w mroczne podziemia nowego muzeuem, gdzie w mrokach pod Sukiennicami wyeksponowano odkopane pozostałości starego Krakowa. Nudy. Wściekły na swoje gapiostwo szukam galerii malarstwa, zamknięta, bo noc muzeów. A taki miałem apetyt na obrazy Michałowskiego, których tam wiele.

Wieczorem luksusowy powrót do Warszawy….

Dzisiaj mecz Igi Świątek. Wiele radości z jej turniejowego zwycięstwa. Ja za to gram z chłopcami w tenis stołowy. Czasami w zręcznych odbiciach odnajduję swoją młodość.

Kiedy bylem w Krakowie, telefon od Wieśka Uchańskiego. Jest już „Alfabet polifoniczny”, Mówi, że świetnie to wygląda, w poniedziałek dostanę 10 sztuk. Na facebooku upubliczniłem okładkę i wstęp, zbierają dobre opinnie.

PODYSKUTUJ: