Swoje „Abecadło Miłosz zaczyna słowami: Wilno było zawsze miastem na pograniczu baśni, choć mieszkając tam, niezupełnie zdawałem sobie z tego sprawę”. Lepiej teraz rozumiem słowa poety. Inna sprawa czy dzieciństwo i młodość nie są krainą baśni?
dzień pełen chodzenia, kościół św. Jana, Uniwersytet, gdzie studiowali wielcy Polacy, ogrody za pałacem prezydenckim z fontanna i niezwykłym widokiem na stare Wilno. Obiad w ogródku przytulnej restauracji Gabi, na wąskiej uliczce, ulubionej restauracji Miłosza. Informacja w trzech językach, też po Polsku: w tym podwórku odpoczywał i tworzył poeta Czesław Miłosz z czego jesteśmy dumni i wdzięczni losowi. ” Ale Antkowi nie smakowało zamówione litewskie danie Zeppelin, co zepsuło nam nastrój.
Wieczorem na cmentarz Rossa, wyeksponowane miejsce z sercem Piłsudskiego. Czuje jednak wzruszenie, jednak, bo przecież coraz bardziej jestem krytyczny wobec dyktatorskich zapędów marszałka. Miewał jednak wielką klasę i bliski mi w swojej żywiołowej niechęci do polskiej prawicy. Wiele pięknych starych grobów, cmentarz na wzgórzach, jakby na wysokich falach, cmentarz zadbany, ale niektóre stare groby już umierają. Piwo i desery z widokiem na Ostrą Bramę, zmrok więc Matka Boska tam już świeci.
Takie odczuwanie miasta i kraju jest oczywiście naskórkowe, piękno miasta, wiele ładnej młodzieży, spodnie z dziurami i tatuaże, pełne po brzegi liczne kawiarnie i restauracje. O wiele więcej niż w Polsce elektrycznych samochodów. Poczucie dostatku. Ale co jest pod skórą nie wiem. Zadzwonię potem do polskiego Litwina, Romka Mieczkowskiego, niech opowiada.