Obudziłem sie po piątej…złe myśli, cała ta niemozliwie trudna moja sytuacja życiowa, wynurza się o świcie jak wieloryb z czarnej wody. A za drzwiami korytarz chrapie, sapie czasami pogaduje. Myśli ktore próbuję roplątać. Próba słuchania muzyki z odtwarzacza, w końcu prysznic, golenie i siadam do komputera….
Potem proba odespania zlej nocy, ale złe myśli atatkuja mnie jak wsciekle osy…do Emila…siedzi na lozku w puklach wlosow zanurzony w sobie, nie widzi pieciu osob na lozkach obok. Biore od niego jego zeszycik z esejem, ale nie…tu widac , ze jego obled jest silniejszy i wiekszy od talentu. Nie widac tak tego jak mowi.
Najblizszych czasami najmniej rozumiemy, bo na drodze do zrozumienia stoja nasze i ich emocje.
Fale niepokoju…ale idę na spcer. Z ta wiosna to juz nie ma zartow. Zachodze do sklepu, ale nic nie kupuje. I zaraz wychodze. Malo brakowalo, a byloby z tego nieszczescie. Juz jestem na oddzaile i rozmawiam z innym Emilem przez telerfon, gdy pielegniarka wola na caly oddzial – Pan Tomasz Jastrun. Przerywam rozmowe. Zgubil pan dowod osobisty w sklepie jest na izbie przyjec. I byl….Caluje dziewczyne ze sklepu po rekach. I jaka radośc. Czyli potrafie sie cieszyc. A niepokoj podkulil ogon i schowal sie do kata. Ale łypie jednym ślepiem .
Obiad. Wielkie wołanie. I wielki tupot, stado zmierza do karmików. Opetana przez diabla zawodzi.
Słonce w oczy przez kraty….
Dobrze mi się pisze Iwicką…..to zawsze dobry test na formę.
Kolejka po leki, jest coś niezwykle żałosnego w tej kolejce, ludzie jako nędzarze oczekujący pigułki na przezycie w malych plastikowych kapsulkach, potem pigułka na dloń, a siostra leje do kapsulki wody i pilnuje by przy niej polknac. Jest w tym cos totalitarnego.