sobota

Franio u mnie,  mierzy wszystko centymetrem…a wiesz kogo teraz zmierze, mowi, tate.  A ja czuje sie coraz mniejszy.

Znowu będzie dzień w domu i sennie. Pozwalam sobie spać, kiedy mam ochotę. Sprawia mi to przyjemność, a wyrzuty sumienia na razie niewielkie. Tekst do Przeglądu i Iwicką piszę.

I zacząłem felieton do Zwierciadła. Spochmurniało mi, więc strach,  że zmora wraca. U nowej lekarki dopiero w środę .Chciałbym wierzyć, że jest genialna  i uratuje mnie.

Jest tylko Franio, Antoś u cioci. Trochę się bawię z Franiem, czuję, że mnie potrzebuje, a ja jego. Jak okrutna jest ta choroba, też w tym, że oddziela od tych, których się najbardziej kocha. Tym łatwiej uznać, że nie zasługuje się na życie. Próbowałem to dzisiaj Ewie wytłumaczyć. Ma prawo tego nie rozumieć. Bardziej skupia się na tym, że to czmychanie przed życiem. Tak, to też. To splot wielu czynników. Ból duszy nie do zniesienia, tu najważniejszy.

PODYSKUTUJ: