sobota

Żeby nie siedzieć tylko w domu, jedziemy za Węgrów, do wsi, gdzie miałem kiedyś domek, który sprzedałem szczęśliwie Krysi Jandzie i Marysi Seweryn. Nie jechałem tą trasa z 9 lat. Poruszają mnie zmiany, nowe domy, sklepy, odnowiona szosa. Jeździłem tędy setki razy, wiec chyba bezbłędnie wychwytuję każdą zmianę. I każda zmiana porusza zastygły czas. Łapie nas ulewny deszcz. Mijamy Węgrów, przy Pałacu w Nowej Wsi skręcamy w polne drogi. Nasz dawny dom, drewniany, stał tuż przy dużym lesie i zarastał lasem. Drewniany płot cały jakby zaśniedział, to mech. Tam gdzie były niskie drzewa gęsty lat. Nie miałem pomysłu by wchodzić na posesję, bo ludzie boją się ludzi, zresztą nie mam telefonu do Marysi Seweryn, mógłbym w każdej chwili go uzyskać od Krysi, ale to kiedy indziej. Deszcz słabnie, podkradam się lasem, biały pies, dwa samochody i gęsto od drzew, w głąb dwa hektary lasu a pamiętam jak były to pola jeszcze zaorane. Kupiłem ten teren w roku 1976? Więc ten las wyrósł jakby we mnie. I rzuca teraz wielki cień. W pobliżu w ruinie mały biały domek, gdzie mieszkał pan Gala, oplecione korzeniami jego małe gospodarstwo.

Wracając na rynek w Węgrowie, który ukoronowany barokowym kościołem. Rynek zrewitalizowany, nowa posadzka, fontanna, punkty świetlne, wielka zmiana. Zajeżdżamy potem do zamku w Liwie, odnowiony, dobudowano fragmenty murów. Ustawiono zabytkowe armaty. Powrót już w słońcu.

Wszędzie plakaty „Duda prezydent Polski, i czasami nacjonalista Bosak, innych plakatów wyborczych nie ma. Ale wybory, jak w dyktaturze.

PODYSKUTUJ: