Najprzyjemniej jednak nad basenem, duży, nie ma tłoku, siedzę pod parasolami na plecionych wiklinowych krzesłach przy stoliku, piję soki i piszę, i czytam dziennik poetki Anny Świrszczyńskiej. Ukazał się niedawno, krótki, króciótki Świetna poetka, bliska mi w sposobie pisania i widzeniu świata.Ma ponad 60 lat i bogate życie erotyczne, pisze o tym szczerze, o tym jak to dla niej ważne. Idzie do łóżka z poetą Tadeuszem Różewiczem, trochę mnie to jednak śmieszy, bo znałem Różewicza. Seks jest w ogóle trochę śmieszny a seks ludzi starszych śmieszny podwójnie. A też czasami smutny. Ten dziennik, wiersze poetki, nadają od razy głębszy wymiar mojemu tu pobytowi.
Miniona noc nie byłą łatwa, nie spałem, do czwartej. Nie wiem czemu. O drugiej siedzę na tarasie, pisze wiersze. Nagle po murku biegnie mysz, mała, szara, biegnie tam i z powrotem zdaje się bardzo śpieszyć. Ten przybysz z głębin nocy, wzruszył mnie. Na niebie pół księżyca. Co jakiś czas z pobliskiego mini wesołego miasteczka jakaś melodyjka, powtarzana bezwiednie. Ktoś śpiący na pobliskim tarasie uparcie kaszle.