sobota

Na wernisaż malarstwa Agaty Bogackiej, Saska Kępa. Sporo znajomych, niektórzy w strasznym stanie. A obrazy? Bardziej mi się podobało dawne malowanie Agaty, figuratywne, a to abstrakcja, która do mnie nie przemawia Agatka, bardzo ceniona malarka, pamiętam ją gdy była dzieckiem, córka Ewy Bogackiej, mojej przyjaciółki od dziecka Jest jej siostra Agnieszka, moja rówieśniczka z domu na Iwickiej, tak blisko i serdecznie z nią przez tyle lat. Zawsze miała skłonność do samotnego życia, a jednak jestem zaskoczony. Ktoś odstąpił jej domek mały drewniany na dalekich Mazurach. Na dwa lata. Zupełne odludzie. Dom bez prądu, bez toalety, bez wody. Woda obok w pobliskim jeziorze, ale brudna bo pełna bobrzych kup. I tam mieszka i mówi że jest szczęśliwa, ale niepewnym głosem. Do najbliższego zabudowania, gdzie woda i prąd jest 1.5 km, sklepu nie ma, dwa razy w tygodniu przyjeżdża autokar-sklep. Komórka z trudem łapie zasięg, ale gdzieś poza domem, nie wie jak będzie gdy nastaną mrozy. Ładuje czasami komórkę u dalekich sąsiadów. Nie ma samochodu. Przy świecach tłumaczy z japońskiego 17 wieczny pamiętnik podróży i dopisuje swój dziennik, podróżowała po Japonii śladami autora.
Agnieszka chce spędzić samotnie w tej pustelni wigilię i święta.

Jest malarz Wiesiek Rosocha, po wylewie, witam się z nim, wyciąga lewą rękę, prawa bezwładna. Nie mówi wyraźnie i nie wiem co rozumie. Ilustrował w stanie wojennym mój tomik wierszy wydany w podziemiu. Janusz Bogacki też ledwie chodzi, kręgosłup. A rok temu chciałem się z nim umówić na tenisa. Po wystawie kręcą się wnuczki Agnieszki, bardzo japońskie, miała męża Japończyka, Yoshiha, przyjaźniłem się z nim. Od ilu lat nie żyje? Sprawdzam – sześć. Jest Jurek Studziński, kiedyś jeździłem z nim na narty, miał gęstą czuprynę, a teraz łysy i trochę gruby. Ja też nie chudy, więc nie krytykuję, raczej pocieszam się cudzą tuszą.

smutek wilgotnej nocy

PODYSKUTUJ: