nastawiłem telefon na 10 rano, ale przegrałem i obudziłem się ok 12. Dzieci sąsiadów z wizytą, więc wszystko w domy fruwało, gdy przemykałem się chyłkiem do łazienki, pełen wstydu i wyrzutów sumienia. Dopiero około 13, jako tako się poczułem, wiec małe cofnięcie wobec wczoraj, jak się obawiałem. Ale piszę….
Nagle czuję, że piszę o sytuacji politycznej Polski, tym samym jadem bezradności, jak pisałem po wprowadzeniu stanu wojennego. Wtedy jednak przemoc szła jakby z zewnątrz, a teraz potwór wyłonił się z głębin nas samych.
Muzyka Szopena, jak jest gorzej tylko jej mogę słuchać. Mienią się tam złote drobinki polskiej depresji.
Z muzyki zawsze robię sobie tło do pisania. Tak zamykam przestrzeń, w której jestem.
Uzależnienie do facebooka – zrozumiałem że tak jest, jak mi się tam coś pobabrało..
W gorszych stanach depresji, ale podobnie jest w nagłych dramatach życiowych, ujawnia się twoje drugie ja, które jakby obserwowało cię z boku. Gdybym był bardziej religijny, uznał bym, że to echo, czy cień Boga.
Leki zamykają we mnie i otwierają drzwi do różnych wrażliwości, często to przegapiam, bo jestem za blisko siebie, ale bywa, że dostrzegam to po czasie. Dziwne gdyby było inaczej. Więc kiedyś będą np. środki na pobudzenie poezji. I jak sportowców będzie się sprawdzać poetów, czy nie pisali na dopingu.
Nie mogę znaleźć sobie miejsca dla siebie, ani na zewnątrz siebie, ani wewnątrz siebie…dzieci śpią, wszyscy śpią, a ja czuję się zupełnie bezdomny.
To chyba tak rozrabia nowy lek, który zacząłem brać dzisiaj w południe. Zabawa w ciuciubabkę z własnym mózgiem. Daremne szukać tu jakiejś metafizyki, to tylko początek nowej terapii, bez żadnej gwarancji, że będzie lepiej .