poniedziałek, dzień przed ostatnim dniem Nowego Roku

W naszym Międzylesiu wszędzie tłok. Nawet w kawiarni Peron z trudem znalazłem miejsce na parking a potem przy stoliku. Kawa z Magdą. Potem do Ferio, zakupy spożywcze. Zawsze kupuje się ponad miarę, przecież nic by się nie stało, gdybym kupił tylko dwie rzeczy na krzyż.

Przewieszam w domu obrazy, w nowych miejscach odzyskują nowy blask. W obrazie, który wisi długo w jednym miejscu, po latach widać tylko ramę. Już nie ma prawie miejsc na obrazy w naszym przecież bardzo obszernym salonie, z otwartym szerokim korytarzem , który zmierza ku drzwiom wejściowym. I nad tymi drzwiami zawieszam stary sztych, dobrze tam wygląda. W miejscu przy schodach, które się zwolniło wieszam oryginalną rycinę Dhalberga, jedną z dwóch, z mojej pracownio-sypialni. Kupiłem je w Sztokholmie, do H. który pracował na sztokholmskim Zamku Królewskim. Dhalberg był naczelnym kwatermistrzem i inżynierem wojsk szwedzkich, które najechały na Polskę. Na polecenie króla robił plany umocnienia lub, wysadzania w powietrze zdobywanych twierdz. Uprzednie je dokładnie rysował. Rysował też bitwy. Ja mam dwie duże jego grafiki przedstawiające bitwy.

Poprawiam opowiadania do książki „Trąba powietrzna”, ta praca nigdy się nie kończy, to trochę jak obgryzanie przez psa kości z mięsem, już nie ma mięsa, ale ciągle ją gryzie.

PODYSKUTUJ: