w redakcji, jadę przez miasto w deszczu, ciepło.
W domu poczucie, że brakuje mi słów, do pisania, jakby wyczerpał mi się zbiornik.
Czytam, który to już raz, „Piotrusia ” Leo Lipskiego, piszę o nim felieton do Zwierciadła. Niby znany i ceniony, a nieznany i niedoceniony. To już ponad 20 lat, gdy odwiedziłem go w Tel Awiwie.
Tak zacznę felieton :
Domy na ulicy Chen w centrum Tel Avivu jak większość domów w tym mieście są z betonu, który w upał poci się, niewysokie , oddzielone od siebie wąskim pasmem zieleni się. Kręci się tam mnóstwo bezdomnych kotów. Ze względu na upał okna są wąskie, małe, zasłonięte żaluzjami, niemal więzienne. Przy jednym z tych okien na wąskim łóżku leżał Leo Lipski, jak owad przykuty szpilką do łóżka. Pisarz, autor kilkuset stron, które zostaną w polskiej literaturze. Pod koniec roku 96 pojechałem do Izraela specjalnie po to by Lipskiego poznać. Odwiedziłem go potem tuż przed jego śmiercią. Leżał sparaliżowany w pokoju z rozsuwanymi drzwiami, przykryty kocem. Wyczuwało się po bezwładzie ciała, że jest przykuty do łóżka. Za to niezwykle ruchoma była jego głowa i oczy, reagował na każdy ruch w mieszkaniu, jakby spojrzeniem rekompensował unieruchomienie. Laska, która wisiała na ścianie przypomina o czasie, kiedy Lipski mógł się jeszcze poruszać. Nie mówił , bełkotał . Kiedy dałem mu swój tomik wierszy, usłyszałem szelest, jakby ktoś zjadał karki, miałem wrażenie, że moje wiersze, wyfrunęły jak spłoszone ptaki, ale on wszystkie złapał, by po kilku minutach podać mi dwa, które wybrał. Były to wiersze z żebra świata jego prozy.
Katastrofa w związku z nieszczęsny projektem ustawy. Tyle pracy, tyle wysiłku, tyle się udało zdziałać Polska prawica narodowa rzeczywiście starała się zmyć z siebie odium antysemityzmu, odziedziczone po Endecji. I szlag to trafił. Przy okazji widać jakie bywają w polityce skutki braku profesjonalizmu. Na każdym kroku PiS niszczy wizerunek Polski. A Polakom wmawia się, że są otoczeni przez złe, mroczne siły. Więc paranoja.