W Chybiu, co za niemożliwa do odmiany nazwa, poezjęi nie tylko poezję, promuje Mirek Siemiński, zbudował stowarzyszanie Exodus, wydaje pisma, niezliczoną ilość tomików wierszy, rozpisuje konkursy. A wszystko jakby nigdzie, w domku na odludziu. Tacy ludzie są solą naszej ziemi. Wsi od roku działa dom kultury, w wyremontowanym budynku po dawnej cukrowni. Duża sala widowiskowa, obszerna kawiarnia, pokoje do różnych prac. Dużo ludzi, w Warszawie tylu nie przychodzi na poetyckie spotkania, ładnie, nowocześnie, jakby ta wieś była dużym i dostatnim miastem. Po uroczystościach wręczania poetyckich nagród mam wieczór autorski. Z młodych energicznym dyrektorem „Fabryki Kultury” rozmawiamy o tym jak Polska zmienia się na lepsze. Mówię mu na pożegnanie ; „tak Polska zmienia się na lepsze, byle byśmy tylko za dwa lata wygrali wybory”. Coraz częściej tak się żegnam z ludźmi. Śpię w ładnym hoteliku w niedalekim miasteczku Strumień nad Wisłą, która tu jeszcze wątła, bo bliska źródłom . Ładny rynek z ratuszem zdobnym we wieże z zegarem, który nieśmiało wybija godziny. W tle kościół. Miasteczko zdaje się zupełnie wymarłe. jak na obrazach malarzy metafizycznych.
Jak niemal zawsze po licznych spotkaniach z ludźmi, po gęstym gadaniu, gorszy dzień, spadek energii.
Michał zdobył trzecią nagrodę. Okazuje się, że mój od lat czytelnik. Miły łagodny człowiek o dramatycznej biografii. Miał bardzo wcześnie dziecko, jedno, potem drugie, dziecko miało miesiąc, gdy żona wyskoczyła przez okno. Dzwoni Janek, jego żona nagle upada na ziemię, jak sparaliżowana, po czym jej to mija. Lekarze nie wiedzą co jej jest. Żona Julka ma ostanie stadium choroby nowotworowej. Piotr w Sztokholmie wykańcza się chorobę alkoholową. P. cierpi na chorobę nieodwzajemnionej miłości. Czuję się osaczony przez dramaty bliskich. Na dodatek rośnie mi w oknie pracowni mur, sąsiedzi podwyższają dom. Miałem widok na świerk, ścieli go, miałem widok na las, teraz będę miał na mur.
U Krzysia, projektuje okładkę do „Roku szczura”. . Realizuje mój pomysł, moja depresyjna gęba, w połowie zaciemniona. Kilka propozycji, trzy dobre. Więc jest okładka.
Wysadzono tory, jak w czasie okupacji. Wszyscy pewni że to ruskie. I poszło w świat. A co będzie jak to grupa naszych pijanych nastolatków, byłaby wielka bieda. A gdzie Bąkiewicz? Niech poruszy prawdziwych Polaków by w dzień i w nocy pilnowali torów, lotne narodowe brygady, najlepiej na koniach, z husarskimi skrzydłami, z flaszką w kieszeni.