poniedziałek

zmniejszyłem dawkę antydepresanta, po prostu zaczęło mi go brakować. I do razu zachmurzył mi się krajobraz. To się nie dzieje nagle, ciemne chmury stopniowo się gromadzą. Poszedłem do lekarki po receptę i na zakupy, deszczowo, ciemno, ponuro ale wyjście z domu dobrze mi zrobiło.

Kończę podczytywać i przeglądać biografie Jarosława Haszka, pisana w latach 60 przez czeskiego autora, więc ma nalot panującego nam wtedy systemu, chociaż czuć wysiłek autora by pisać uczciwie. Najciekawiej mówią dokumenty. Haszek był przez jakiś czas komunistycznym komisarzem, w czasie wojny dał się wziąć do niewoli przez Rosjan, uwierzył w rewolucję. Gdy wrócił do Czech to mu przeszło. Biesiadowanie w knajpach, upijanie się, chroniczne włóczęgostwo. Miał syna, którego widział tylko raz, gdy ten miał 9 lat. Wzruszył się ale zaraz o nim znowu zapomniał. W gruncie rzeczy był smutnym człowiekiem pełnym rozpaczy, pocieszał się piwem, rumem i nieustannym gadaniem przy stolach niezliczonej ilości knajp. Szwejka napisał w ostatniej chwili, zanim się stoczył w alkoholizm i w chorobę. Równie dobrze mógł go nie napisać i ślad by po nim zaginął.

PODYSKUTUJ: