Zabytkowy blender zniknął bez słowa z kuchni, Ewa uznała, że jest zaniedbany i nie wygląda dobrze. Nie zgadzam się z tym, ale nauczyłem się ustępować w drobnych sprawach, nie lubię burz. A one czasami szukają byle pretekstu, by się narodzić. Stary szwajcarski blender z ciężką metalową podstawą świetnie by ściągał pioruny.
Właśnie wysłałem „Trąbę powietrzną” do wydawnictwa. To już były tylko drobne poprawki, sprawiała mi przyjemność ta praca i trochę mi szkoda, że się kończy. Pewnie wyjdzie drukiem w marcu. Lubię marzec, bo już nieśmiało pachnie majem. Teraz wraca obawa, co pisać, żadnego pomysłu na większy projekt. Z prozy nadal, chociaż z trudem mogę pisać opowiadania. Powieść nie mieści mi się teraz w głowie. Opowiadania czasami zupełnie wymyślam posługując się wyobraźnią, w powieści potrzeba mi fundamentu z życia, własnego lub cudzego. Swoje już wyeksploatowałem do dna, do cudzego nie mam teraz dostępu.