Okropna niedziela, a poniedziałek też trudny.
Pojechałem na spotkanie autorskie z Kasią Miller, wydała kolejną książkę. Nalegała abym przyszedł. Wtoczyła się jak duża, wdzięczna kula, spóźniona 20 minut. Siedziałem obok Artura Wolskiego i Joanny Racewicz, powiedziała mi jest fanką mojej „Kolonii karnej” . Kolejna moja książka, która zdawało mi się przepadła. Jak widać nie do końca. Sala pełna kobiet, wszystkie w zachwycie. Kapało na różowo narcyzem. Ale Kasia jak zawsze inteligentna i zabawna, zaspakaja gusta niskie i wysokie. Lubię Kasię.
Zapomniałem napisać, że pojechałem o godzinę za wcześnie, coś mi się pokręciło. Nie żałuję, miły czas w kawiarni i lektura książki z widokiem na podświetlony na fioletowo „Pałac Kultury”.
Siedziałem w kawiarni, gdy zadzwonił Piotr Krosny ze Sztokholmu, w strasznym stanie, ledwie mówił, napad lęku i paniki, mówi, że nie chce żyć. Błagam go by wezwał pomoc, w Sztokholmie to świetnie działa, przyjeżdża do domu psychiatra, pomoc społeczna, mówi, że się wstydzi. Jestem jedynym człowiekiem na świecie, z którym ma kontakt. Kosmiczna samotność. Dzwonię do niego po 23, telefon zajęty. Łudzę się, że telefonicznie rozmawia z lekarzem. Niepokój.
Artur Wolski, ja i Joanna Racewicz