Poniedziałek

pechowy dzień…
a wczoraj był ok, u Ani Tomka w ich domu w puszczy Kampinoskiej.

Dzisiaj dałem się nabrać jakimś oszustom z Mołdawii. Nie zapowiedziani chcieli oczyścić rynny, to było potrzebne rynnom, potem pokazywali mi, że są w złym stanie i trzeba je wymienić na nowe, suma wydawała się przyzwoita, gdy przyszło do płacenia zaśpiewali niebotyczną sumę. Powiedziałem, że dzwonie na policję, cena poleciała na łeb na szyję, ale i tak słono przepłaciłem, co więcej okazało się, że rynny zapewne wcale nie wymagały wymiany. Moja głupota i naiwność, a kolega dekarz do którego dzwoniłem prażył się na jakimś dachu i miał wyłączony telefon.

Szkoda i idiotyzm, ale po co od razu robić z tego kosmiczny dramat.

Przejmująca rozmowa z Krysią, która straciła męża, nasz wspaniały sąsiad, zapraszaliśmy się na kolację, inżynier, ale polski inteligent, dużo czytał, miał podobne jak my emocje polityczne. Umarł niemal nagle. W domu. Dach ich domu widzę z pracowni. Nie mogliśmy być na pogrzebie bo wracaliśmy właśnie z Zakopanego.

PODYSKUTUJ: