poniedziałek

Tomek Kozłowski nasz przyjaciel z wczesną wizytą u nas, 10 to dla mnie świt. Przyleciał ze Stanów i zaraz tam wraca. Będzie bił rekord świata w wysokości skoku ze spadochronem, 45 km, skakać będzie w skafandrze kosmicznym. Tomek ma na koncie 1500 skoków ze spadochronem. Nagle patrzy mi w oczy i pyta , skoczysz ze mną w tandemie? Uciekam z oczami, mam lęk przestrzeni. W głowie kłębią mi się myśli. Jeśli nie umrę ze strachu, to może być wyzywanie i wielka przygoda.

Oglądam zaprzysiężenie nowego rządu Morawieckiego. Duda jak zawsze szczęśliwy, gdy może celebrować, jak ukrop kipi w nim zadowolenie z siebie. A przecież ośmiesza siebie i polską politykę, a Morawickiego już nie można bardziej upokorzyć.

Zmarł Paweł Huelle. Mam ładne zdjęcie z nim w Szwecji, nad brzegiem morza, na skale. Potem koniec lat 90, jestem z Ewą w Gdańsku, spacerujemy po wyspie na przeciw Wielkiego Młyna, sielska łąka, teraz w tym miejscu gęsta zabudowa, szklane domy nawiązujące do tych starych. Nawet nieźle to wygląda. Kiedyś dzwonił do mnie pijany, czy nie był alkoholikiem? Jakie to szczęcie, że alkohol mi nie służy, już dawno bym się uzależnił.

Rozbity jestem. Nie mogę pisać, gorzej, że nie mogę czytać swoich tekstów, a mógłbym przynajmniej wrócić do nowych opowiadań, 300 stron, odłożyłem je na bok i mi jakby skamieniały. Zimne mi się zdają . A Robert czyta i pisze, że są bardzo dobre. Czemu mu nie wierzę? Mógłbym już wykroić z nich książkę i dać jakiemuś wydawnictwu. Jakiemu?

PODYSKUTUJ: