sennie mi przez cały dzień, trochę ping ponga, smutek z powodu klęski Igi Świątek, nagrałem ten nocny mecz i obejrzałem go rano. Upadek wiary w siebie, przepisywanie wierszy do wyboru wydaje mi się bez sensu, kto to wyda. Podobnie pisanie „Abecadła”, obawy czy mam wystarczająco wiele do powiedzenia o ludziach i zdarzeniach. Jest ponad 300 stron nowych opowiadań, leżą w pliku i stygną. Strach mi do nich zaglądać. Próbuję pisać wiersze, maniacko wracam do tego samego tematu, upływu czasu, przemijania, starości. To robi się monotonne. Nie potrafię zmienić tematu. Najchętniej bym się położył do łózka i marzył o tym i o owym.
Zaproszenie do Wejherowa na festyn polityczny, połowa września, ma być sporo imprez, wahałem się, pewnie jednak pojadę, chociaż prawie nic nie płacą, ale to dla dobra dobra sprawy. Jednym z organizatorów jest Longin Skrzypiński, nieco szalony, niezwykle, niemal maniacko oddany sprawie demokracji działacz KODu. Byłem już w tym mieście ze trzy razy na jego zaproszenie. Lubię go, chociaż nie zawsze udawało mu się przyciągać dużą publiczność. To były trochę spotkania w grupie rodzinnej. Oby tak nie było teraz. Widzę, że ma być Michnik, nie mam z nim najlepszych stosunków, wiec może to być kłopotliwe.