poniedziałek

wczoraj chłopcy w pokoju Frania zrobili sobie kino, był też Marcyś, siedzieli na łóżku i oglądali podjadając chipsy. Franio zapalił ledy, którymi kiedyś obkleił pokój. Podejrzałem ich przez uchylone drzwi. I pomyślałem, to właśnie jest szczęście.

Znowu dzień z błękitnym niebem z idealna temperaturą, ciepło z pasmami rześkiego chłodu. Mały spacer.

Czytam opowiadania Czechowa, większość oczywiście czytałem, ale zapomniałem je mniej lub bardziej. Uczucie podziwu, ale też małego upokorzenia, jaki ma sens pisać opowiadania po takim mistrzu. Ale szybko przeprofilowałem głowę, nie dawać się upokarzać a uczyć się od niego.

PODYSKUTUJ: