Znowu udręczający sen i jak zwykle o niemożności. Stały motyw samochodu i komórki. Zapominam gdzie go postawiłem, chcę zadzwonić by się dowiedzieć, komórka mi się rozsypuje w rękach, próbuję ją złożyć, ale nie umiem. Budzę się z ulgą. Budzi mnie mucha, nieznośna, namolna, siadająca na nosie, więc znowu bieda.
Dzień w domu. Mam już prawie gotowy materiał do felietonu do Zwierciadła, pisze o książce Gleicka „Szybciej”. O przyśpieszeniu do jakiego doszło w naszej epoce, żyjemy szybciej w wielkim pośpiechu, nawet prędzej toczy się akcja w filmach, zapewne też szybciej myślimy atakowani przez steki bodźców.
I mam kościec do kolejnego opowiadania, ale piszę w trudzie i mozole.