dwa gorsze dni, mała zapaść. kiepski ranek, obudził mnie o 8.30 Krzyś Szpilman. Wybełkotałem, że zadzwonię później. I zadzwoniłem. Krzyś, syn muzyka od wielu lat mieszka w Japonii, ma żonę Japonkę, wykłada historię. Znaliśmy się jako młodzieńcy, był nieznośny, dziwaczny i cherlawy, co o tyle istotne, ze potem w Wielkiej Brytanii stał się wybitnym judoką. Imponują mi takie przemiany. Pojechał do Japonii by szlifować swoje umiejętności i został w tym kraju. Zmienił się, wynormalniał. Lubię go. Spotkamy się za jakiś czas, za dwa tygodnie wraca do Japonii.
Ogrodnik Maciej u nas. Polecili go sąsiedzi. Okropnie zarósł nasz ogród. Zabawny człowiek, chudziutki, szybki i energiczny, cieniutki głosik, baptysta, wielbiciel języków, biernie zna kilka, studiuje biblię, lubi chemię i geografię. Oryginalny. Lubię takich ludzi.
Poczytałem o baptyzmie, o ileż to bardziej sensowne i sympatyczne niż katolicyzm.
Odchudzam się od mniej niż dwóch tygodni a już schudłem pięć kilo. Traktuje to jaki misję, jak wojnę, inaczej nie da się schudnąć. Ze zdumieniem odkryłem, ze zawsze przed snem ważę o pół kilo więcej niż rano. Pewnie dlatego, że w czasie snu często gdzieś uciekam, więc spalam dużo kalorii. 🙂 Nie jem pieczywa, klusek, słodyczy, jaka strata! Patrzę w oczy naleśnikom, które uwielbiam, Ewa wczoraj zrobiła i rzucam im wyzwanie. Nie ulegnę wam.
Pani bibliotekarka w szkole powiedziała Franiowi, że go zna, bo tata o nim pisze w felietonach, które czyta.