Poniedziałek

budzę się o 9 wsłuchuję się w siebie…nie wiem jak jest…..pod prysznicem uznaję, że nieźle. Nieźle jak na to co było wczoraj , pewnie dzięki temu, że nieco zwiększyłem dawkę trucizny. Jestem nawet w stanie docenić grozę jaką przeżyła Ewa spotykając na tarasie mysz polną. Jak zwykle ogon ją najbardziej przeraził. A przecież mamy kota sąsiadów , który ciągle u nas rezyduje. A myszy nie wyczuł, gorzej, że wczoraj upolował jakiegoś ptaka. Bestia czai się w kocie, a w myszy jej nie ma, mysz jest poczciwa, więc powinniśmy lubić myszy, nie koty . Jesteśmy tak uwikłani w niekonsekwencje, że nawet ich nie widzimy. //

Myszy ciąg dalszy – przerażenie Ewa, że ona tam nadal siedzi, a inne myszy zrobiły sobie gniazdo w naszym kominku. Potrafiłem się zaśmiać, to mój sukces. Mysz okazała się martwa, więc jednak kot ją upolował, ale ma u nas lepsze rzeczy do jedzenia. Robię jej byle jaki pogrzeb w naszym ogródku. Żal mi jej, żal mi siebie, żal mi nas.///

Na miasto, a kruchy jestem, z porcelany, która ma już kilka pęknięć. //

W redakcji, przypadkowe spotkani z Wojtkiem Eichelbergerem, jeszcze bardziej siwy niż ja, a opalony, więc ta siwizna płonie . Jesteśmy ze sobą chwilę, ale serdecznie , w końcu sporo ze sobą przeżyliśmy spotykając się co miesiąc przez lata . Mówi, że po oczach poznaje, że mam trudny czas. Rzeczywiście mam ochotę pójść kąt i lizać rany . Robię to w domu. Ale jest wyraźnie lepiej, a czuję się jak po poważnym wypadku, z którego cudem wyszedłem z życiem. //

PODYSKUTUJ: