cały dzień na mieście z Antkiem. Zaczęliśmy do Muzeum Sztuki Nowoczesnej, nowa ekspozycja, ale kilka prac pamiętam sprzed miesięcy. Wzruszył mnie wielki obraz Agaty Bogackiej. Nosiłem ją na rękach, gdy była małą dziewczynką, pamiętam jak mówiła, że chce iść na ASP a teraz jej prace są w muzeum. Idziemy potem oglądać plac między muzeum a Pałacem Kultury, niedawno ukończono kładzenie posadzki i nasadzanie drzew, króluje odrestaurowana kamienna trybuna, która pamięta, ja też pamiętam, pochody pierwszomajowe i defilady wojskowe, wiwaty i pozdrawiające tłumy ręce Gomułki, Gierka, generała….pasowała by do tej trybuny łapka prezesa. Potem Plac Grzybowski i spacer alejami szklanych wieżowców, nie najlepszy obiad w Starym Browarze. Ta nowa Warszawa wzrusza swoim rozmachem, ale zwiedzając ją doceniam nasz domek w Międzylesiu, obok lasu, tonący w ogrodzie i w ciszy.
Wieczorem Antek sfruwa do salonu ze słowami, dostałem się! Jest więc już studentem politologii. Franek jest uczniem liceum imienia poety, którego znałem, z którym byłem na „ty”. Bardzo by się zdziwił, że mój syn będzie chodził do szkoły jego imienia.