W sklepie w Międzylesiu spotykam Wiktora Kulerskiego, zapadł się jakby w siebie, wiek robi swoje. Już z laseczką. Znany kiedyś działacz „Solidarności”. Potem różne funkcje, był też posłem. Niezwykle prawy człowiek. Też dlatego odsunął się potem o polityki. Nie widziałem go ze dwa lata, a mieszka nie tak daleko ode mnie. Głownie zajęty teraz swoimi kotami, ma ich kilkadziesiąt mieszkają w małych domkach na dworze. Pytam go najpierw o koty, dopiero potem mówimy o sytuacji w Polsce. Wiktor należy do tych, co uważają, że taka jest prawda o nas. Opozycja „Solidarność „, opór w stanie wojennym, to była tylko politura.
Kończę czytać nie po raz pierwszy „Przygody dzielnego wojaka Szwejka ” . Jaka szkoda, ze Haszek nie zdążył dopisać następnych tomów tej opowieści. To byłyby okopy I wojny światowej. W tym co pisze Haszek żywe są stereotypy tamtego czasu. Portret Polaka jest znamienny: „Polak z eskorty trzymał się arystokratycznie nas uboczu, na nikogo nie zwracał uwagi i bawił się własną ręką, smarcząc na podłogę przy pomocy dwóch palców i rozcierając smarki kolbą karabinu, po czym kolbę zręcznie ocierał o spodnie i od czasu do czasu mruczał pod nosem: „Święta Panienko!”
Tego nie znosił też w Polakach Dostojewski, nawet nędznik ma pański honor, podpierany matką boską, królową Polski, której dobroci bynajmniej nie wyznaje.