Rano na program Onetu, o mało co nie zaspałem, taksówka od firmy, fajny taksówkarz młody i mądry, wróg PiSu. Zaspany bylem w tej samochodowej rozmowie Kuźniarem, dlatego prawie jej nie pamiętam.
Potem s sąsiadami na marsz KODu…Spokojnie i godnie, szliśmy tylko kawałek , mało się ruszam więc zdrowo.
Zmarł Leonard Cohen, byłem na spotkaniu z nim w Warszawie, chyba 85 rok, mało z tego pamiętam, na pewno uścisnąłem mu dłoń, moja ówczesna żona upiła się. Piękne, ale depresyjne jest co śpiewał, z tego co wiem miał depresję. Tym bardziej mi bliski. Wkrótce potem leciałem do Nowego Jorku, odbierała mnie z lotniska Julia Przyboś, córka poety Juliana Przybosia. Mówiłem jej, że poznałem o Cohena, kpiła z niego, że depresyjny wyjec, było mi przykro. Takie strzępki pamięci.