rano odwożę Frania do przedszkola, ostatni dzień. Poważna sprawa. I jadę do Pruszkowa. Omyłkowo wjeżdżam na trasę szybkiego ruchu i już nie wiem gdzie jestem, GPS zwariował. Na stacji benzynowej ktoś mi pomaga, jadę za nim. Szpital tworkowski, dziwnie tu być w innej roli, już nie pacjenta. Spotkanie z panią profesor na moim kiedyś oddziale. Oszczędzam w ten sposób sporo pieniędzy. Zapach, którego już nie czułem, a teraz czuję, raczej przykry. Pielęgniarki, które mnie poznają, niezwykle serdeczne. Rozkosz powrotu, bo wiem gdzie jest Warszawa. Ileż pobudowano przez te lata w zachodniej części Alej Jerozolimskich. To też znak upływu czasu.
Mam wrażenie, że miasto, że Polska liże rany po niestrzelonym karnym.
W wydawnictwie „Czarna owca” , podpisuje umowę na wznowienie „Rzeki podziemnej”, będzie już w sierpniu. Serdecznie z Pawłem. O naszych biedach domowych i koloniach karnych.
W przedszkolu Frania, zakończenie roku i pożegnanie dzieci, które odchodzą z przedszkola. Dla Frania to też ostatni dzień. Dzieci śpiewają, recytują, tu potknięcia i zapominanie roli są rozkoszną częścią spektaklu.