piątek

jestem już w Nysie, bardzo tu ładnie, ale widać, ze miasto było zburzone w czasie wojny, łatane, sztukowane nie zawsze ładnie, prawie nigdy nie ładnie, ale to co dodano niedawno już ma styl, i całość ze średniowiecznymi wieżami z wieżami kościół, z małą promenadą z ładnym placem z Piłsudskim na koniu , to wszystko świetnie się prezentuje.

Podróż samochodem z dwójką poetów, to są ci poeci drugiej i trzeciej ligi uprawiający turystykę poetycką, kilkudziesięciu takich poetów ma być na festiwalu, a ja jako przedstawiciel pierwszej ligi będę miał osobne spotkanie.

Przed odjazdem przez kilka minut słuchałem, więcej nie dałem rady, oracji Nawrockiego na paradzie, ociekała nacjonalizmem i patosem. Na naszych oczach rodzi się potwór. Na facebooku ironiczne świetne komentarze autora, który podpisuje się KZ Bielajew Sky. Mały fragment jego tekstu:

I CO NAM Z TEGO WYNIKA?
Że kiedy polscy politycy wygłaszają przemówienia, to historia płacze krwią i próbuję uciec przez tylną furtkę podręczników.
Że Bitwa Warszawska 1920 była wielka, bo jej uczestnicy nie znali jeszcze przemówień Karola Nawrockiego.
Że każda defilada to sposób na pokazanie, jak drogo można sprzedać spektakl patriotyzmu – i jak tanio można go ośmieszyć.
Że kiedy w Polsce trwa parada, a na Alasce – spotkanie dwóch byłych rekinów geopolityki, to nad Dnieprem leci dron, a nie gołąbek pokoju.
I NA KONIEC…
Gdyby Piłsudski dzisiaj zszedł z pomnika, rozejrzałby się po Warszawie, posłuchał „strategii bezpieczeństwa narodowego”, zajrzał na Alaskę i… wróciłby na cokoł. Z grymasem godnym człowieka, który nie po to uciekał z Syberii, żeby teraz oglądać defiladę absurdu.
Tak oto wygląda nowoczesny patriotyzm. Wysmarowany olejkiem do brody, z komórką w jednej dłoni i cytatem z „Trylogii” w drugiej.
Niech żyje Polska. Ale proszę – bez briefingów Nawrockiego.”

A Franek był na paradzie, z kolegą, potem wpadli do Złotych Tarasów na kurczaka, potem Franek powrócił do domu i ćwiczył sztangą, wziął zimny prysznic po czym udał się z kolegami na rower. Po kim on ma tyle energii? To był chyba najgorętszy dzień roku.

PODYSKUTUJ: