do Doroty, znajoma dermatolog, elegancki gabinet w samym sercu Warszawy, na Hożej. Pojechaliśmy rodzinnie. Byłem pewien, że mam czerniaka, co mnie pognębiało, zostałem ułaskawiony przez Dorotę, nie po raz pierwszy . Antkowi laserowo usunęła coś spod nosa, Ewa też została wylaserowana.
Słucham nadal „Rok 1954” Tyrmanda. Potrafi czasami w opisie zatrzymać czas, w jakieś scenie, w obrazie, aż czuje się metafizyczny dreszcz. Bardzo dobry dziennik. Uzależniłem się błyskawicznie do słuchania książek i czytanie papierowej wydaje mi się nieporęczne. Niepokoi mnie to. Przecież martwię się, że moje dzieci nie chcą brać książki do ręki.