piątek

Krosno, siedzimy w kawiarni nas pięknym rynku z fontanną, naprawdę pięknym, dzwonię to mojego tak lubianego Zbyszka, syna mojej kuzynki Ani, mieszka w Katowicach. Brat mojego ojca, jego dziadek, mieszkał w Krośnie, Zbyszek zna to miasto, podpowie co tu zwiedzać. Odbiera, słyszę, że jest w samochodzie. Pytam gdzie jedzie, on na to, jesteśmy w Krośnie. Mówi się nie wierzyć własnym oczom, ja nie wierzę własnym uszom. Z kolei on nie wierzy mi, gdy mówię, że siedzimy na rynku, mówi jedziemy właśnie na rynek, na obiad. Są za kilka minut. Z żoną Agnieszką i córką Marysią. Uwielbiam takie koincydencje. Są tu do niedzieli, więc jak my. Umawiamy się na jutro na spacer po mieście.

Instalujemy się w rezydencji Kombornia, pałacyk z przyległościami zmieniony w elegancki wielogwiazdkowy hotel. Na szczęście chłopcy śpią w osobnym pokoju. Jest pięknie, jest luksusowo, ale jestem wykończony rodzinną zgęstką.

Rodzina na basen i do siłowni Samotna godzina w parku, cudowna samotność z książkami, napisałem wiersz, zainspirował mnie robaczek spotkany na stoliku. Świetna kolacja w gustownych salach. W pałacu jest nawet mała przeszklona czytelnia, półki pełne książek, dobre tytuły, kiedyś byłyby rozkradzione , teraz nikt nie kradnie książek, stolik z krzesłem. Obiekt jakby z innej epoki.

Dzwoni Jurek Fedorowicz, aktor i senator, kupił „Trąbę powietrzną”, zachwyca się trochę maniacko, krasząc komplementy kurwą. Z kolei Bogdan Frymorgen pisze wiele dobrych słów o moim „Alfabecie polifonicznym ” . Jeszcze raz dziękuje za krytyczne słowa o jego powieści. Ja cham, brutalnie ją zjechałem . Oczywiście tak się nie zachowuje normlany autor, ale zaletą Bogdana jest jego nienormalność. Bogdan bardzo utalentowany londyńczyk, ale do eseju, do reportażu, nie do prozy

PODYSKUTUJ: