znowu, jak niemal zawsze sen o niemożności. Niezwykle ważna irytująca sprawa i nie mogę się telefonicznie połączyć, w tym wszystkim wiele komplikacji nie do opowiedzenia na jawie. Ciekawy motyw okolic Warszawy, okazuje się, że niemal górzystych, o których nic nie wiedziałem, to też uparcie powtarza się w moich snach. Ale najbardziej uparcie powtarza się w różnych wariantach nieznośna niemożność.
wczoraj poruszająca rozmowa w TVP Info z Moniką Braun, siostrą Andrzeja Brauna. Inteligentna, wrażliwa, o liberalnych poglądach, przerażona i zgorszona bratem. Kolejny dowód na to, że chociaż wychowanie bywa bardzo ważne, to geny czasami szaleją. Siostra Hitlera, gdyby taką miał, mogłaby być porządną osobą, a prawie na pewno nie miała by zbrodniczych skłonności.
Zaraz potem rozmowa z Jarosławem Kurskim, brat Jacka Kurskiego, taki sam przypadek. Jarosław mądry i szlachetny, Jacek odrażający cynik i łajdak. W obu przypadkach to wszystko wypisane jest też na twarzy. Robert Bąkiewicz, przyszły poseł PiSu znakomicie mógłby grać zwyrodnialców w filmach grozy.
Wiadomość od księdza Andrzeja Lutra, pracuje w miesięczniku Więź, prosi o wiersze do pisma. Ksiądz intelektualista o liberalnych poglądach, celebruje pogrzeby intelektualistów i artystów, jak kiedyś już nie żyjący Wiesław Niewęgłowski, tak dobrze mi znany.
Antek jest zwierzęciem domowym, Franka nosi po świecie, przed południem zawsze jedzie do siłowni, potem z kolegami na rowerze do centrum Warszawy i tam się szwendają.
Piotr dzwoni ze Sztokholmu, w strasznym ostatecznym stanie, na stole stoi nabój, pistolety w sejfie pod ręką, strzelanie to była jego pasja. Wkrótce mu to minie, ale musi przeżyć tą godzin . Za daleko jestem by być karetką pogotowia, więc zmieniam się w terapeutę.
Napisałem opowiadanie, ale nie mam dobrej puenty, mam tylko niezłą a to za mało. Piszę następne, tu zupełnie nie wiem, gdzie zmierzam i jak je zakończyć.
Wyprawa do Miasteczka Wilanów. Chciałem pojechać trasą tramwajową niedawno oddaną do użytku, wiedzie ona Belwederską, to moje okolice rodzinne a potem aleją Sobieskiego, przy tej ulicy kiedyś mieszkałem. Więc to podróż sentymentalna, torami których tam kiedyś nie było. Więc najpierw z Placu Unii w dół Goworka, z dzieciństwa pamiętam, że tu jeździł tramwaj, dalej ulicą Nowoparkową przemianowaną na Gagarina, bez sensu zlikwidowano tą linię, która wiodła aż do Wilanowa, obecną Wisłostradą. (Teraz odbudowano tą linię, ale tylko do Czerniakowskiej ). Więc zjeżdżamy Goworka, na rogu Gagarina i Belwederskiej stoi brzydki budynek w stylu brutalistycznym , niedawno wpisany do rejestru zabytków był krótki czas gdy ten styl był modny. Jak nazwa wskazuje to styl brutalny, nie szukał harmonii i piękna. W tym budynku istniała duża księgarnia. (księgarnie były wtedy ważniejsze niż teraz a niektóre ksiązki zdobywano jak cenne trofea). Tam przypadkiem spotkałem Zbigniewa Herberta, był pierwszy lub drugi dzień stanu wojennego. Ja wyrzucony z orbity domu (potem okaże się, że na rok) , on mieszkał niedaleko, obaj szukaliśmy ratunku wśród książek. Mówił mi półszeptem, że prawdopodobnie schroni się w klasztorze. Dzisiaj to wydaje się śmieszne, ale wtedy miasto oddychało grozą. Tramwaj jedzie dalej. Mijamy ulice Chełmską. Bliska mi ulica, tam kościół, do którego chodziłem a między Chełmską a Gagarina ulica Iwicka , gdzie był „dom pisarzy”, w nim mieszkałem z rodzicami. Zaraz po prawej Sadyba, dom gdzie mieszkałem kilkanaście lat, gdzie nadal mieszka moja dawna żona, już bardzo chora i słaba. Jaki smutek z tego powodu. Jak wysoko i gęsto wyrosły drzewa, które pamiętam jako malutkie. Sklep na rogu zburzony, ileż ja się nachodziłem do tego sklepu, tam miał warsztacik znajomy szewc poeta, tam był lokal wyborczy w czasie słynnych wyborów roku 89. Pusty plac po sklepie czeka pewnie na jakiś biurowiec. Dalej po lewej dzielnica Stegny, bardzo szpetna , gdzie mieszka bliska mi Iwonka Smolka. Dalej Instytut Psychiatrii i oddział nr 4. W nim mordowała się z depresją lub z manią moja mama rok po roku. Ileż razy jak tam przyjeżdżałem. Jak udręka. Jej i moja. W końcu Miasteczko Wilanów, nigdy tu nie byłem. Wysiadam przy Świątyni Opatrzności Bożej, nazywana czasami wyciskarka do cytryn, ze względu na swój kształt. Jeden z najbardziej szpetnych kościołów na świecie. Jedno trzeba przyznać, świątynia jest ogromna, w środku ten ogrom robi duże wrażenie, ale podobne by robiło wnętrze gigantycznego silosu na zboże. Jakieś ułamki nowej sztuki sakralnej, jako świadectwo zupełnego upadku tej sztuki. Kawa w miłej kawiarni i pyszny sernik. Budynki czasami niebrzydkie, ale wszystko stoi za gęsto, projektował całość dzielnicy amerykańsko francuski architekt Guy C. Perry, poszczególne kwartały projektowali jednak różni architekci by zapobiec monotonii. Przy Stegnach ta dzielnica, ma już ponad dwadzieścia lat, robi znakomite wrażenie, ale dzisiaj pewnie zbudowano by ją lepiej.
Tragiczna śmierć legendarnego skoczka Felixa Baumgartnera. Jako pierwszy przekroczył barierę dźwięku. I skoczył na spadochronie z kilkunastu kilometrów. Miał bić jego rekord bliski mi Tomek Kozłowski, ale Trump mu w tym przeszkodził. Piszę do do Tomka, dzwoni do mnie przejęty tą śmiercią, jedzie właśnie skakać z klientami, więc w tandemie.